Poniedziałek. Pochmurny, zimny, listopadowy poniedziałek. Trochę się nie mogę doczekać jutrzejszego koncertu Please The Trees, pepiki zawsze poprawiają nastrój i dodają pozytywnej energii. A ta się przyda po weekendzie. Wizyty w Gdańsku, spacery po Starym Mieście, Ołowawiance (pretekstem były Narracje, miła inicjatywa, ale artystycznie kiepsko, ale byłem dwukrotnie, więc sam nie wiem:) ) oraz Wrzeszczu (Teatr Leśny). Niedziela to wizyta w Sztutgarcie na obiedzie. Jak zawsze dostałem najmniej, ale trudno. Mogę czasem pocierpieć niczym Adaś Hofman za ojczyznę.
Lekko poddenerwowany, niczym ośmioletnia muzułmanka przed nocą poślubną, czekam na listonosza z biletami na Petera. Co prawda to dopiero w maju, ale nerw jest. Z dobrych wieści to Soundgarden dziś ogłosili, ale w Oświęcimiu, więc nie wiadomo czy się opyla.
O. wyjechała, ponad trzy miechy, trochę najgorzej.
A to super wygląda, ale z mięsem.
A to wujek z babcią :)
A to ladnie wygląda i wybornei smakuje :)
Ciocia. W tle rodzice.
Tarta, wyborna.
Komentarze
Prześlij komentarz