poniedziałek, 25 marca 2013

Swans are not dead


6 marca, sobota, Stodoła, Warszawa. Koncert Swans, dwie i pół godziny zniszczenia totalnego. Zapierająca dech w piersiach podróż, niczym oddech wolności, niczym zrzut napalmu w Wietnamie, niczym lądowanie na księżycu, niczym umysł Tomasza Terlikowskiego. Zorganizowana anarchia, mówiąc Frippem, gdy zaczynają grać i nie wiedzą, w którym miejscu skończą. I nie muszą się już starać, nie muszą nikomu schlebiać.

4 komentarze:

  1. a ja sie ciesze że kolejny zajebisty koncert mogłem w takim super gronie przeżyć, no i mamy wyjebane koszulki :) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. ee, a jakie macie koszulki? Nikt się nie chwalił!

    OdpowiedzUsuń