czwartek, 12 września 2013

I remember tomorrow as if it was yesterday


Kolejny wieczór w Desdemonie, czyli Soniacz po ciemku zdjęć robić nie umie i umieć nie będzie. Ale wieczór do zapamiętania przynajmniej z jednego powodu. Zespół Loko. Trzeba tę nazwę zapamiętać, wbić sobie do głowy, być czujnym. I omijać z daleka. Przynajmniej z odległości, z której zdrowy rozsądek mija się z umysłem Antoniego Macierewicza. Zdecydowanie najgorszy koncert od czasu legendarnego już w pewnych kręgach występu grupy rockowej Target, a to był skecz sam w sobie. Najlepiej to co się działo podsumowuje wykonanie coverów Slipknot oraz Sepultury, z płyty którą jarali się ci, co spóźnili się na Entombed, ale załapali się na niumetal, oraz stwierdzenie Tomka, że ma nadzieję, że chłopaki mają dziewczyny, bo może wtedy ktoś będzie ich chciał słuchać :).

Za to Grandfather (w Polsce powinni grać pod nazwą Grandfather aus Wehrmacht) smacznie. Zgrabne kompozycje, dobry wykon, zero oryginalności. No i lider, któremu tylko mierzyć oficerki i mundur, i śmiało może najechać na Gdańsk :)

Wieczór udany, mimo postępującej jesieni i kolejnych beznadziejnych newsów. Za to radość na wieść o nadchodzących płytach szwedzkich bogów death'n'rolla oraz Oransi Pazuzu. I The Stubs w sobotę!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz