poniedziałek, 9 września 2013

You, Me And The Violence


To był prawdopodobnie ostatni ciepły i słoneczny weekend w tym roku. Czyli na bardzo, bardzo długo. Na szczęście wykorzystany w dobry sposób, czyli trochę sportowo, trochę ogródkowo-desdemonowo. W niedzielę pchli targ, po sporej przerwie, i od razu nieco ożywienia. Zdobyczna winylowa wersja najładniejszej płyty King Crimson (a może i najlepszej?) i cd Furii za całe trzy złote (nie cztery, nie dwa, z wyjątkiem dwa, które poprzedza trzy) od kolegi Maxa. Warto było. Do tego sobotni wieczór sucharów, tłumaczenia tekstów Slayera (także na włoski!) i rozmyślań nad fenomenem Drupiego. Na deser rozmowy o związkach, przyjaźniach i innych takich podobnych paskudztwach. I warto dowiedzieć się co niby bliskie osoby o tobie myślą :)

Ołtarzyk musi być :)





 A to jest plac zabaw z dzieciństwa :)







3 komentarze: