poniedziałek, 14 października 2013

I'll show you places you won't ever want to leave


Czarny to był tydzień, zakończony jeszcze bardziej czarnym weekendem, to i zdjęcia czarno - białe. Dawno nie przywitałem poniedziałku z taką radością :). Ale marudzić za bardzo co nie ma, wszak już we wtorek kolejny zaliczony koncert Jucifer, jak zawsze groźne, jak zawsze głośno. Earthship też niczego sobie, poziom zeszłorocznego koncertu w Wydziale Remontowym. Natomiast na koncercie Keira Is You niesamowicie podobały mi się dwie rzeczy: dwuminutowy, lekko dronowy wstęp, oraz to, że po ponad godzinie okrutnych męczarni w końcu skończyli. Desdemona odetchnęła z ulgą :).

W środę lekka konsternacja. Bierze człowiek dzień urlopu (no ok, to zawsze miłe), popierdala 80 kilosów w jedną stronę, tylko po to, by załatwić jedną, małą rzecz w banku. Ale nie, procedury im się pozmieniały i nie można, bo nie, przepis wewnętrzny. Capitalism stole my virginity, bez kitu. No ale nie ma tego złego, rodzice odwiedzeni, obiad (kapusta!) zjedzony, zapas pistacji zapasem już nie jest.

Czwartek i B90. Świetny koncert 1926, jeden nowy kawałek. Beznadziejny koncert Creed (określenie Pawła) i... nadal nie wiem co myśleć o nowej płycie Blindead. Niby to poprawne, niby poziom światowy... ale póki co czegoś mi brakuje. Może po prostu bym chciał, żeby przyjebali?

Weekend czarniutki i depresyjny, do tego repra wtopiła, Arka wtopiła, rower się popsuł. Końcówka udana tylko, dobre występy Kievów (choć bez pogadanek Gorana, więc trochę się nie liczy) i Pluma.

Ryneczek w Starogracie.
Chata ałaszorodziców.
Dziwne rzeczy wyławiali z mariny :)


2 komentarze: