poniedziałek, 28 października 2013

In the beginning there was no word, the word came later written with blood


No to stało się, otworzyli gigantycznego malla, z brzydką nazwą, której w dodatku nie potrafię wymówić. Jasne, że wraz z Magdą od razu tam polecieliśmy! Ale wymówka jest dobra, 35 procentowa zniżka do empiku! Nie skorzystać, to jak nie zmienić stacji radiowej, gdy puszczają "Nothing else matters". Ogólnie szału chyba nie ma, mam nadzieję, że szybko ogarną te biało-zielone światła na elewacji, bo wygląda to nie napiszę jak, bo to obrzydliwe, co pomyślałem. Podobno ma tam być bluszcz, ok, niechaj będzie. I widzieliśmy Patrycję Kazadi, co wzbogaciło moją wiedzę śmieciową i bezużyteczną o fakt, że ta pani również jest piosenkarką. Doskonale. Wieczór zakończony piwne w Degustatornii i pysznym burgerem na ostro (I mean it!).

Zaczyna co raz bardziej martwić frekwencja koncertowa. Przesyt? Słaby PR? Liga Mistrzów?  Listopad za to zapowiada się ciekawie, Shipyard w Bluesie, Kaseciak, może Primal Scream, może Thaw, Napalm Death, no i Young Gods, oczywiście, że Young Gods.

No i mam w końcu odtwarzacz empeczy, będzie można słuchać dużo rock progresywnego! Póki co nowa epka The Lowest, Almeida 3 oraz Time to  Burn i Kill the Client.

A Arka 2:5 z Puszczą na wyjeździe. 







 Paweł pozdro! :)










2 komentarze:

  1. pozdro pozdro, musze tam się w końcu wybrać ale tym razem mi pękła guma a bez roweru to jakoś daleko wszędzie ;)

    OdpowiedzUsuń