wtorek, 14 stycznia 2014

we'll tell our children's children why


Część pierwsza relacji z Berlina, czyli całkiem nieudane zdjęcia z całkiem fantastycznych miejsc. Dwa dni to za mało, by wszystko ogarnąć, ale lepsze to niż nic. Powrót konieczny i wymagany. I to jak najszybszy. A Niemcom za ogarnięcie komunikacji publicznej szacun po stoktroć. Zadziwił nas nieco brak spożywczaków w centrum, więc nie wiadomo gdzie Niemiec zaopatruję się w wursty, a i jakoś mało jadłodajni, miejsca na śniadanie szukaliśmy z dobre pół godziny (za to potem nastąpił ich wysyp). No i dopisała pogoda :).

Generalnie czuję się tam historię, stadion olimpijski śmierdzi nazistami na kilometr. Ale z drugiej strony widać, że im ta cała II wojna jeszcze stoi w gardle, kajają się na każdym kroku. No i przemili są, zawsze w sumie tak o nich myślałem, no i idzie się dogadać, mieszanka niemieckiego i angielskiego daję radę :)
























2 komentarze:

  1. no i skm podobne jak u lenników w danzigu
    fajna wycieczka nawet bardzo zazdroszczę i fajnie że pogodę mieliście
    do zobaczenia w realu (może być na Wzgórzu)

    OdpowiedzUsuń
  2. podobne, tylko ze jezdzi bez zastrzezen :)

    OdpowiedzUsuń