poniedziałek, 30 września 2013

Summer's gone, the day is done soon comes the night


 Trafił się jeszcze jeden słoneczny, z małymi opadami, ale co tam, weekend. Wypełniony jazdą na rowerze, robieniem panoramek, bo czemu nie, sentymentalnymi rozmowami o dzieciństwie i Gdyni (wreszcie ktoś mnie rozumie:) ) i rodzinnymi ałaszoimieninami. No i odłożone od czwartku świętowanie po zwycięstwie w Bełchatowie, bo mówiąc babcią Wandą: człowiek się cieszy jak Arka wygrywa. :) Dziś kolejny etap przeprowadzki, nie tak wyczerpujący jak w czwartek.






 Pani sędziuje :)


piątek, 27 września 2013

Setting Fire To Sleeping Giants


Przeprowadzka w toku, czyli zmiany zmiany zmiany, czyli sentymenty biorą górę. Na szczęście jest nowy Ulcerate, pasujący idealnie, szczególnie przy takiej pogodzie.









środa, 18 września 2013

Together we can kill all terrible music


Jeden z najlepszych koncertowych wieczorów w Desde. Octupussy wiadomo: to klasa sama w sobie, z koncertu na koncert są lepsi, Dziablas z tym swoim wokalem i angielskim powinien robić karierę na Weście. No i prawdą jest że połowa ich sukcesu to Konrad, to czołówka garkotłuków w tej części kontynentu. Karmazynowy Kapitan również powalił. Ale mieli fory: Mikael Akerfeldt na perkusji, Steve Morse na wiośle, a śpiewał wyższy brat Klausa Meine (wyższy bo od Klausa każdy jest wyższy, może poza jednym piłkarzem Miedzi Legnica i JarKaczem), od którego pożyczył czapkę i zaczes (co wyczaiła Ivetta). Muzycznie gratka dla fanów Grand Funk czy Blue Cheer, czyli idealnie :). Na plus frekwencja.

Sentyment do dzieciństwa mnie ostatnio ogarnął, więc w słuchawkach ostatnio „In Trance” oraz „Taken By Force” Scorpions, „Death Walks Behind You” Atomic Rooster oraz Purple z Davidem i Glennem. Oraz nowe Touche Amore.







poniedziałek, 16 września 2013

We're smart enough to say we're sorry


Trzeci koncert The Stubs w przeciągu roku i zdecydowanie najlepszy. Idzie ta maszyna do przodu, ciężko ją zatrzymać. Marksman też nie oglądają się za siebie, są lepsi niż przed dwoma laty, nie kalkulują, robią swoje. Obsessions na nie, gorzej niż Black Tapes, nieco irytująca maniera wokalisty.

Za to szczere nocne rozmowy w zacnym gronie o trójmiejskim światku dziennikarskim (i fotograficznym w sumie też) to ubaw po pachy. :) Mający kończyć się wieczór, przeistoczył się prawie w poranek.

Pan Michał znów mówi jak jest. Tutaj :)








czwartek, 12 września 2013

I remember tomorrow as if it was yesterday


Kolejny wieczór w Desdemonie, czyli Soniacz po ciemku zdjęć robić nie umie i umieć nie będzie. Ale wieczór do zapamiętania przynajmniej z jednego powodu. Zespół Loko. Trzeba tę nazwę zapamiętać, wbić sobie do głowy, być czujnym. I omijać z daleka. Przynajmniej z odległości, z której zdrowy rozsądek mija się z umysłem Antoniego Macierewicza. Zdecydowanie najgorszy koncert od czasu legendarnego już w pewnych kręgach występu grupy rockowej Target, a to był skecz sam w sobie. Najlepiej to co się działo podsumowuje wykonanie coverów Slipknot oraz Sepultury, z płyty którą jarali się ci, co spóźnili się na Entombed, ale załapali się na niumetal, oraz stwierdzenie Tomka, że ma nadzieję, że chłopaki mają dziewczyny, bo może wtedy ktoś będzie ich chciał słuchać :).

Za to Grandfather (w Polsce powinni grać pod nazwą Grandfather aus Wehrmacht) smacznie. Zgrabne kompozycje, dobry wykon, zero oryginalności. No i lider, któremu tylko mierzyć oficerki i mundur, i śmiało może najechać na Gdańsk :)

Wieczór udany, mimo postępującej jesieni i kolejnych beznadziejnych newsów. Za to radość na wieść o nadchodzących płytach szwedzkich bogów death'n'rolla oraz Oransi Pazuzu. I The Stubs w sobotę!






poniedziałek, 9 września 2013

You, Me And The Violence


To był prawdopodobnie ostatni ciepły i słoneczny weekend w tym roku. Czyli na bardzo, bardzo długo. Na szczęście wykorzystany w dobry sposób, czyli trochę sportowo, trochę ogródkowo-desdemonowo. W niedzielę pchli targ, po sporej przerwie, i od razu nieco ożywienia. Zdobyczna winylowa wersja najładniejszej płyty King Crimson (a może i najlepszej?) i cd Furii za całe trzy złote (nie cztery, nie dwa, z wyjątkiem dwa, które poprzedza trzy) od kolegi Maxa. Warto było. Do tego sobotni wieczór sucharów, tłumaczenia tekstów Slayera (także na włoski!) i rozmyślań nad fenomenem Drupiego. Na deser rozmowy o związkach, przyjaźniach i innych takich podobnych paskudztwach. I warto dowiedzieć się co niby bliskie osoby o tobie myślą :)

Ołtarzyk musi być :)





 A to jest plac zabaw z dzieciństwa :)