poniedziałek, 29 kwietnia 2013

The horizon will burn, rise in fire and return to us



Z jedzeniem pizzy jest mniej więcej tak, jak ze słuchaniem "Tales From The Topographic Oceans" - ciężko strawić za jednym zamachem (a było słychać strzały). Z jedzeniem świetnej pizzy jest zaś tak, jak ze słuchaniem "Close To The Edge" - wchodzi szybko i bezboleśnie, pozostawiając uczucie niedosytu i ochoty na więcej. Natomiast średnia pizza to po prostu średnia pizza, smakuje, ale wspomnień w głowie nie pozostawia. Nowa gdyńska pizzeria zaliczona, pizza z tofu i rukolą to właśnie takie stany średnie. I duży minus za brak darmowych sosów.

Wieczorne koncerty w Desdemonie całkiem udane. Gars jak to Gars, mają niezłe piosenki, ale nie wiedzą, kiedy należy przypieprzyć, no i nadal wokal nie pasuje do reszty. To nie jest rock studencki. Za to estoński Talbot to klasa. Dwóch ich li tylko na scenie, a robią hałas za pięciu. I do tego bardzo sympatyczni. Żal tylko zbyt drogich cd i tshirtów (bardzo ładnych!).

W słuchawkach Tangerine Dream "Phedra" oraz Time To Burn "Is.Lands".







sobota, 27 kwietnia 2013

(On Tuesdays She Used To Do) Yoga



Dzięki wielkiej uprzejmości Pawła (dziękówa!), który pożyczył mi swoją Meridę, udało się zadebiutować na łamach Masy Krytycznej. Trasa całkiem ciekawa, spod  Dworca SKM przez Drogę Różową, dalej tylna część Orłowa. Następnie jak u Tolkiena: tam i nazad. Kończymy pod pomnikiem Abrahama (zawsze chciałem cyknąć mu foteczkę z tej perspektywy :)). Inicjatywa nad wyraz słuszna, choć ciężko wywróżyć z obłoconego łańcucha czy skuteczna. No i przydałaby się lepsza frekwencja. I ta orłowska mgła :)

W słuchawkach kilka płyt Entombed i solowy Hammill.











czwartek, 25 kwietnia 2013

One Of Us Is The Killer


Zepsuty rower, i do tego przebywający na przymusowym urlopie dla poratowania zdrowia, to zło okrutne. Półgodzinny marsz z nim przy boku przez Orłowo, przy niepokojącej niepewności, czy się zdąży na mecz, to też przyjemność średniego kalibru. Ale można przynajmniej donieść, że ścieżka po klifie wygląda obiecująco, choć na razie piaszczysta i nie zapewnia widoków jak jazda nad samym morzem. Ale pomysł wyborny. Niestety idea słuszna, by uczestniczyć w piątkowej masie krytycznej pewnie spali na panewce.

Na Arce kabaret. Janusz zdobywa gola strzałem z metra, robi gest Kozakiewicza, udaje grę na nosie (a w udawaniu gry jest dość dobry) i wylatuje z boiska. Za to ładny gol Szwocha i 4 gole Lewego z Realem.








W słuchawkach coś odpowiedniego na wkurwodeprechę: Oathbreaker "Maelstrom", Cursed "Cursed II" oraz dwa nowe kawałki Dillinger Escape Plan.

piątek, 19 kwietnia 2013

Is this trip really necessary?



Piątkowy powrót z korpo. W Orłowie podjęte dwie ważne decyzje. Pierwsza, by nie skręcać w lewo; druga, by nie jechać prosto. No i nagle jesteśmy na klifie, gdzie niespodziewanie spotykamy nieco już zniszczony bunkier, obecnie raczej pełniący funkcję squata. Mały survival zawsze mile widziany. Jednocześnie po raz kolejny okazuje się, że nie trzeba wyjeżdżać na wakacje, jeśli tylko mieszka się w Gdyni. So true.












Eskapada zakończona falafelem z frytkami u Turka na 10 lutego. Poleca się!

W słuchawkach: Altaar "Altaar", Songs: Ohia i nowy kawałek Black Sabbath.

środa, 17 kwietnia 2013

Sounds That Can't Be Made


Wiosna wreszcie nadeszła, grzechem byłoby tego nie wykorzystać i męczyć się w skmce, tak więc kolejny powrót rowerowy z korpo do Gdyni. Tym razem postanowiłem sprawdzić, jak to jest z tymi doniesieniami lokalnych mediów o budowie ścieżki między Orłowem a Sopotem (przez klif). Sama wiadomość parę miesięcy temu wywołała sporo radości, ale wiadomo, jestem człowiekiem nauki, szkiełko i oko, sprawę należy zbadać samemu.  I co się okazało? Budują! Mili panowie nawet o 17 byli na placu boju, tak więc szacunek. Rzecz jasna ciężko ocenić, czy czerwcowy deadline jest możliwy do osiągnięcia (zaryzykuję - jest), ale postęp prac cieszy.

Z innej beczki. Operacja Asymetrry rozpoczęta, póki  co kłótnia w gardłowej sprawie - o której wyjazd :). Znając życie jakoś się dogadamy i szybko zapomnimy. Zostały dwa tygodnie. Oby nie nastąpiła żadna katastrofa.

Z zupełniej innej beczki: instagram wciąga.






Jak można nie lubić Mayhem?

wtorek, 16 kwietnia 2013

Happy with What You Have to Be Happy With


Napisać, że Szwecja jest krajem nad wszech miar intrygującym, to nic nie napisać. Duży kraj z małą ilością ludzi, wciśnięty gdzieś hen na północy, ale za to jaki potencjał. Od Abby do Entombed, przez The Hellacopters i Refused, gdzieś z boku machają The Hives i Anekdoten. Koncert Doreny nie zaskoczył, choć cieszył. Nie zmienili się w ciąg dwóch lat, może nieco zmężnieli. I nadal grają jak tysiące podobnych im grup.

The Stubs też pewnie myślami czasem gdzieś w tamtych rejonach, ale fizycznie powinni być tam, gdzie Setting The Woods On Fire - na trasie po Europie. Tak powinno być, tak nie jest, może jak wygramy ze Szwecją w hokeja, to i to się odmieni.

Pierwszy rowerowy powrót rowerem z korpo zaliczony. Pierwsze piwo na plaży również. Arka przegrała.







czwartek, 11 kwietnia 2013

There Is Only One Chair In This Room



Wizyta w sopockiej Mewie Towarzyskiej, koncert Niechęci, która w zeszłym bardzo ładnie przywitała się debiutancką płytą. Grali nieźle, choć może brakuje im odrobiny szaleństwa, ale przypominający mi Davida Jacksona saksofonista (a to solidne porównanie) to wisienka na torcie lub sos na falafelu. I zagrali przebój o Pucku, a to się liczy. Plus dobre piwo, więc Spatifie wstydź się.





keep breathing
keep living
keep searching
keep pushing on
keep bleeding
keep healing
keep fading
keep shining on
this is for the hearts still beating


poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Trap Them And Kill Them



Niespodziewanie przedłużony weekend na dobre zaczął się od sprawdzenia nowej pierogarni pod chwytliwą, niczym przeboje Sodom z okresu Agent Orange, nazwą Pierożek. Żarcie dobre, ceny właściwe, oby przetrwali, oby nie robili zdziwionych min, jak się prosi by wege pierogi nie były okraszane boczkiem (taki skok cywilizacyjny).

Koncert Ampacity w Desdemonie doskonały, powoli przechodzi żal po Broken Betty. Wiedzą czego chcą i się tego nie boją. A cover Hawkwind to miód na strapioną duszę.


Za to niestety Pchli Targ co raz bardziej rozczarowuje i niczym nie zaskakuje. Formuła wyczerpana?